No i mamy rocznicę. Nie, u Króla nic się nie zmieniło i dalej jest dwulatkiem.
Minął rok od kiedy wylądowaliśmy na diabetologii. Kiepski powód do świętowania. Wiąże się z tym "powtórka z rozrywki", czyli planowe przyjęcie do szpitala na badania.
Objuczeni jak wielbłądy w karawanie pojawiliśmy się w wyznaczonym miejscu i o wyznaczonym czasie. Sprawę kolejek i czekania pod drzwiami, zanim w ogóle można zajrzeć na oddział, pominę.
Przygotowaliśmy się na przepisowe 3 dni.
Okazało się, że badania załatwimy w ciągu jednego dnia a resztę pobytu będziemy w domu, na przepustce, bo nawet jakbyśmy chcieli bardzo zostać, to łóżek nie ma.
Minusy: całe przygotowania, pakowania, zakupy, planowanie, stres i połowa płaczu- nie potrzebne. Nieprzespaną noc też mogłabym sobie darować ale jakoś z nerwów i wspomnień nie potrafiłam inaczej.
Plusy: jedzenie też zrobiłam na 3 dni, więc stanie w garach przy obiedzie odpadało.
Munusy: JK bardzo zasmakował w wałówce, więc niewiele zostało :P
Lecę do kuchni.......
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz