wtorek, 2 czerwca 2015

Na początek


Pierwszym postem, miał być, w założeniach, tekst z okazji Dnia Matki i traktujący o tejże tematyce. Niestety niezbyt miłe okoliczności przyrody zajęły mnie na tyle, że dzień ten spędziłam inaczej niż zamierzałam.
Ma być to blog rodzicielski (czy jak to się współcześnie, z angielska określa "parentingowy"). Jak rodzicielstwo to i dzieci. Jak dzieci to Dzień Dziecka- czyli kolejna, symboliczna data rozpoczęcia.


 Tak wiem, mamy 2. dzień czerwca i godzinę późnowieczorną, jednak wczorajszą dobę poświęciłam na świętowanie. Silenie się na podsumowanie tejże fety zostawiłam na dzisiaj, z nadzieją, że będę mniej nieprzytomna.

Bilans obchodów Światowego Dnia Dziecka wg. Króla z rodzicami:
  • odwiedziny starszego stryjaszka (dla rodziców= chwilka spania dłużej bez tratowania ich królewskimi stopami- jupiej!)
  • baaaaaaaardzo długi spacer, zahaczający o park w innej części miasta, 
  • fascynująca (do czasu) dla brzdąca podróż środkami komunikacji miejskiej, 
  • bycie atrakcją przejazdu środkiem komunikacji miejskiej, połączone z próbą wyłudzenia balona (prawie skuteczną)
  • pochłonięcie jogurciku w miłych okolicznościach przyrody
  • obiad poza domem (dla rodziców=nie gotujemy, nie zmywamy- jupijej!)
  • oblizanie kilku kamieni, zanim osobisty ojciec Króla zdążył dopaść i zareagować
  • powrót do domu już w fazie zmęczenia/senności, co powodowało krzyki niezadowolenia kierowane na środek komunikacji miejskiej
  • powrót do formy po przekroczeniu progu domu i dalsze dokazywanie do godzin mocno wieczornych (Króla, nie rodziców)
  • odnóża, które właziły w rzyć (u rodziców, nie Króla)
  • sprzątnięta łazienka
  • świeżo zmieniona pościel
  • a na deser kolejny ząb z paszczy młodocianego :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz